-Wróciłem! - Usłyszałam trzask drzwi a następnie głos Devona. Odłożyłam książkę ,,Żona myśliwego'' i wstałam z łóżka. Poczłapałam po schodach i ujrzałam smutnego brata. -Kto to był?-wysyczał przez zaciśnięte zęby. Wzruszyłam ramionami na jego pytanie. Nie chciałam go bardziej rozzłościć ale też nie byłam skora do powracania myślami do zdarzenia o którym chce za wszelką cenę zapomnieć. -Tak bardzo się o ciebie martwiłem -Podszedł do mnie i zamknął w żelaznym uścisku. W jego kieszeni zaczął wibrować telefon, niechętnie puścił mnie i odebrał.
-Ale...Jak...Gdzie...Kiedy...Zaraz będę -Rozłączył się a w jego oczach zaczęły zbierać się łzy.
-Co się stało? -Spanikowałam. Nigdy jeszcze nie widziałam tak bezradnego brata.-Devon! -Zero reakcji. Włożył telefon do swojej kieszeni i zaczął się ubierać. -Devon co się do cholery stało.
-Jedziesz ze mną?
-Gdzie?
-Później ci wszystko opowiem. Ubieraj się. -Biegiem rzuciłam się na górę,do mojego pokoju. W mojej głowie kłębiły najciemniejsze scenariusze. Wybrałam rockowy zestaw i zbiegłam na dół.
-Gotowa? -Zerwał się z krzesła mój brat. Skinęłam głową że możemy już jechać a ten otarł łzę spływającą po jego policzku i wyszliśmy z domu.
***
Zatrzymaliśmy się na parkingu pod szpitalem. Moje oczy rozszerzyły się momentalnie. Spojrzałam na Devona a ten tępo spoglądał na napis widniejący przed nami. Jego oczy nie wyrażały nic. Kompletną pustkę.
-Po co mnie tu przywiozłeś? - Przerwałam ciszę. Spojrzał na mnie z oczami pełnymi łez.
- Ten facet który cię zaatakował...Próbował zabić Liam'a. Dźgnął go 3 razy nożem. Payne walczy o życie.
_____________________________________________________
Takie smutne coś ;-;
Jeśli chcecie być informowani o nowych wpisach wpiszcie w komentarzach swoje TT :)